Podróże z dziećmi #32- Folwark Łuknajno na Mazurach
Któż z nas nie lubi podróżować? Chyba nie znam takiej osoby, która świadomie zostaje w domu mając możliwości podróżowania nie tylko za granicą, ale także po naszej pięknej Polsce.
My w tym roku dość dużo jeżdziliśmy, ale nie powstrzymało nas nic przed tym, aby po raz kolejny wybyć z domu na kilka dni. Tym razem naszym kierunkiem okazały się piękne Mazury, do których było mi bardzo tęskno.
A może nad... na Mazury?
Choć wydawać by się mogło, że październik to niezbyt dobry miesiąc na wyjazdy i spacerowanie, to uważam inaczej i mam ku temu swoje powody, ale zacznijmy od początku.
Był dość chłodny i nieciekawy piątek, a w samym środku ja pośród tony zleceń i pracy. Byłam zła, że być może wzięłam na siebie zbyt dużo, ale z drugiej strony cieszyłam się, że mam co robić, bo dzięki temu czas płynie zdecydowanie szybciej.
W pewnej chwili pomiędzy jednym, a drugim tekstem, który formatowałam do wysyłki dla klienta mój Mąż rzucił mimochodem tekst, który zazwyczaj pada z moich ust, szczególnie wtedy, kiedy mam już zabookowane wszystkie noclegi i zatankowany do pełna samochód ;-) : "A może byśmy gdzieś wyskkoczyli na kilka dni?"- zagaił.
Oderwałam się od pracy, odjechałam fotelem od swojego biurka i spojrzałam na niego tak dziwnym wzrokiem, że prawie posikał się ze mnie ze śmiechu. W głowie pomyślałam sobie, że pewnie robi sobie ze mnie żarty, bo takie pytania są zupełnie nie w jego stylu, a w każdym razie nie o tej porze roku, nie w takim terminie i po prostu NIE, NIE, NIE! Choć ja na serio chciałam w tej chwili rzucić wszystko i wyjechać, ale on dalej ciągnął temat dopytując ile mam jeszcze pracy i czy jeśli posiedzę dłużej, to uda mi się wszystko nadgonić do soboty. Zapaliła mi się lampka w głowie i choć na zewnątrz nic nie pokazywałam, to w środku ciała wszystko skało mi z radości.
Pracowałam więc do późna, robiąc w międzyczasie listę rzeczy, które w razie wyjazdu musimy zabrać, a Piotrek jak mała mróweczka krążył z walizką pakując nas w ekspresowym tempie. Niestety ilość pracy mnie przygniotła i nie zdążyłam skończyć wszystkiego. Pomyślałam sobie, że trudno- najwyżej po powrocie będę miała zaległość, ale udało mi się wstać rano i sprawnie dopiąć materiały i pozamykać wszystkie najważniejsze zlecenie, które miałam ogarnąć! Była dumna z siebie i mega szczęsliwa, że gdzieś jedziemy. I choć zupełnie nie znałam planu, ani miejsca, to byłam tym faktem bardzo podekscytowana.
Przyszła sobota, a wraz z nią czas wyjazdu. Mąż w końcu powiedział mi, że jedziemy na Mazury, w miejsce które jest zupełnie inne niż te, które wybieramy. Bez tv, zasięgu internetu i tętniącego życiem miasteczka. Zupełnie tego nie rozumiałam, ale kiedy dojechaliśmy do Folwarku Łuknajno, który znajduje się na przesmyku pomiędzy Jeziorami Śniardwy, a Łuknajno zobaczyłam, że to miejsce, które rzeczywiście jest idealne.