By móc cieszyć się codziennością.
Pamiętam czas, kiedy zaczynaliśmy wykańczać nasz nowo budowany dom.
Będąc teraz na zwolnieniu i wychowując Kubę chodzę często po pokojach i zastanawiam się jakie mam szczęście, że mieszkamy w swoim domu.
Na początku bywało nam bardzo ciężko, bo wzięliśmy spory kredyt na dom, ale cieszyliśmy się, że możemy urządzać coś, co później będzie naszym miejscem, do którego będziemy zawsze chętnie wracać.
Pamiętam nasze nerwy, kiedy coś szło nie tak i ogromną radość przy wyborze choćby takich rzeczy jakimi są pralki automatyczne, czy zmywarki. Nie mniejszą radość przynosiło nam również kupowanie do naszego gniazdka talerzy czy szklanek. Takie to błahe, a jednak przynosiło nam tak wiele radości.
Oglądając różnego typu programy w TV lub słuchając opowieści innych ludzi wiem, że ludzie w życiu mają bardzo ciężko.
Nie mówię tutaj o tych, którzy nie chcą pracować, bo żadna praca im nie odpowiada, ale o osobach, których życie nie oszczędziło.
Młodzi ludzie mają w swoim życiu plany na szczęśliwą rodzinę, swój kąt, ale niestety często nie myślą o swoim zdrowiu. Myślą sobie: "Jestem młody, co może mi się stać?", "Czuję się zdrowo, nie potrzebuję lekarza"
W momencie, kiedy choroba spada na człowieka jak grom z jasnego nieba zdajemy sobie sprawę jak ważne jest dbanie o siebie.
Lubimy z Mężem rozmawiać na różne tematy. Te wesołe przeważają, ale pojawiają się czasem pytam, "Co by było gdyby mnie zabrakło"?". Wiem, że może niektórzy myślą, że to głupie, ale my staramy się podchodzić do życia bardzo realistycznie.
Wiemy, że mamy kredyt, prawie dwoje dzieci do wychowania i zabezpieczenia im przyszłości.
Wiemy też, że mamy siebie i zawsze możemy na siebie liczyć. To bardzo dużo, a jednak czasem czujemy strach przed rzeczami, na które do końca nie mamy wpływu.
Każdy człowiek chciałby być szczęśliwy i zdrowy. Mieć pieniądze i móc kupować to, co chce. Czasem choroba krzyżuje niestety tak plany, że to, co planowaliśmy staje się nieważne.
W mojej rodzinie sporo osób umarło na raka. Zaczynając od prababci, kończąc na ludziach, którzy nie zdążyli nacieszyć się życiem, choć można powiedzieć, że osiągnęli bardzo dużo. Z drugiej strony choroba cukrzycowa sprawiła, że pradziadek musiał mieć amputowane obie nogi, a babcia do tej pory się z nią zmaga.
Choć człowiek ma na uwadze choroby i stara się regularnie dbać o siebie i badać, to gdzieś z tyłu głowy pozostaje ten strach, co się stanie kiedy choroba zaatakuje i nie uda się jej zniszczyć w zalążku?!
Boję się tego cholernie i dlatego staram się korzystać z życia najlepiej jak potrafię. Nie przejmuję się tym, że ktoś mnie nie lubi czy że ktoś coś powiedział. Cieszymy się życiem, spędzamy miło czas. Decyzja o powiększeniu rodziny również była cały czas odkładana na "lepsze czasy", ale stwierdziliśmy, że nie będziemy ciągle uzależniać się od pracy czy innych czynników.
Jesteśmy w tym miejscu, co teraz- mamy bardzo dużo, bo mamy szczęśliwą rodzinę, niedługo będziemy mieć jeszcze większe szczęście, bo będzie nas więcej ;-)
Zachęcam Was do tego, aby nie smucić się i nie zwracać sobie głowy pierdołami. Choć boimy się wielu rzeczy nie żyjmy tylko strachem, tylko wykorzystajmy życie i przeżyjmy je najlepiej jak potrafimy. Nie ma nic gorszego jak żałować swoich decyzji.