Majówki czas.
Jak co roku, kiedy zbliża się Majówka zastanawiamy się jak spędzimy ten czas wolny od pracy, obowiązków, a w gronie najbliższych.
Snujemy plany odnośnie wyjazdów, leniuchowania w naszym ogrodzie czy też wycieczkach rowerowych. Pomysłów w naszych głowach jest mnóstwo, funduszy na realizację wszystkiego trochę mniej, ale energia rozpycha nas od środka i na pewno nie spędzimy tego czasu leżąc na kanapie.
Jednodniowy wyjazd i oderwanie się od rzeczywistości tylko we Trójkę? Czemu NIE! ;-)
Jak zdążyliście zaobserwować nas już na Instagramie, lubimy często robić weekendowe wypady poza nasze miejsce zamieszkania. Choć jesteśmy domatorami, to przez okres jesienno- zimowo-deszczowy nasiedzieliśmy się wystarczająco w czterech ścianach i chcemy korzystać z pięknej pogody. Uwielbiamy pojechać pozwiedzać dotąd nieodwiedzane okolice, wszelkiego rodzaju zoo czy po prostu nowe obiekty w miasta. Jak na razie nie oddalaliśmy się zbytnio od naszego domu, ale najwyższy czas to zmienić.
I wiecie co? Jesteśmy na dobrej drodze ;-) Nie samą pracą żyje człowiek. Należy nam się trochę odstresowania, wytchnienia, spędzenia czasu tylko razem bez pogoni- taki slow life.
Decyzja podjęta!!!
Wyruszamy na krótkie wojaże. Tylko MY. Sami, bez internetu, bloga, fanpage`a.
Trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć STOP i znaleźć granicę między pracą a rodziną i relaksem.
Jak dotąd niestety wszystkie dalsze wyjazdy, a w zasadzie sama podróż niestety nie należała do najprzyjemniejszych. Nasza Szara Eminencja, czyli Piotrek niestety cierpi na chorobę lokomocyjną. Szukaliśmy od dawna sprawdzonego sposobu na zażegnanie tego problemu, ale bezskutecznie.
Zawroty głowy, skłonności do wymiotów uprzykrzały wszelkie dalsze wyjazdy Małżonka, a już dramat zaczynał się w momencie kiedy stawał się pasażerem.
Wypróbowaliśmy wiele środków wspomagających chorobę lokomocyjną, ale niestety skutek był marny. Samopoczucie poprawiało się na chwilę i niestety wszystko wracało do poprzedniego stanu.
Przekopałam cały Interenet w poszukiwaniu ulgi dla kochanego Męża. Zajęło mi to wiele czasu, ale na szczęście znalazłam produkt, który rewelacyjnie sprawdza się we wszelkiego rodzaju nudnościach nie tylko związanych z podróżowaniem.
Przedstawiam Wam produkt, który jest bezpieczny dla dzieci, kobiet w ciąży i naszego organizmu. Jesteście ciekawi co to jest?
Przedstawiam Wam HIT nad hitami- SEA BAND- opaski na nudności, które rozwiążą problemy z wymiotami i złym samopoczuciem.
Widząc w pierwszej chwili takie opaski nie bardzo wiedziałam na czym polega ich fenomen, ale zaryzykowała i kupiłam na wszelki wypadek do wersji dla dorosłych wersję dla dzieci. W życiu bywa różnie więc wolę mieć zapasowe opaski dla Kuby.
Opaski Sea Band działają na zasadzie akupresury i uciskają punkt P6 na nadgarstku odpowiedzialny za mdłości. Mam nadzieję, że uda mi się za jakiś czas sprawdzić ich działanie również na sobie. Na razie skupiliśmy się na prawidłowym zakładaniu i odnalezieniu punktu P6- to nie jest takie trudne!!!
Kuba nie kupuje kota w worku i przed zamierzeniem opasek, koniecznie chciał zapoznać się z dołączoną instrukcją. Chyba wszystko było jasne i klarowne, bo chętnie nosił produkt na swoich malutkich nadgarstkach, mimo że kolor był mało męski. ;-)
SEA-BAND dlaczego warto kupić?- szybkość działania (nawet od 5 min po założeniu na oba nadgarstki)
- nie uczula (nie zawiera lateksu)- testowany klinicznie
- wielokrotnego użytku
- bez daty ważności
- bez środków farmakologicznych
- bez interakcji z innymi lekami
- gwarancja 100% skuteczności lub zwrot pieniędzy. (Więcej info na | TUTAJ |)
Koszt jest niewielki i jednorazowy, ponieważ opaski są wielokrotnego użytku. Możecie je prać, a także pożyczać innym członkom rodziny. Plusem jest również to, że nie przyjmujecie przy tym żadnych leków, dzięki temu cieszycie się zdrowiem, pełnym portfelem i co najważniejsze nie martwicie się o naprzykrzające się i uciążliwe nudności.
No to, moi mili- przybijcie 5! i w drogę ;-)