Rowerowy czas.
Ostatnio uwielbiam poruszać się rowerem. Nie sądziłam, że zarażę się takim bakcylem.
Odkąd dostałam od Męża rower na rocznicę ślubu jestem z nim nierozłączna (z rowerem- rzecz jasna). Świetną opcją jest fotelik dla Kubusia, bo dzięki temu nie muszę zostawiać pod niczyją opieką Smyka, tylko jeździmy razem. Kubula uwielbia jazdę na rowerze. Wybieram zazwyczaj miejsca, gdzie jest bezpiecznie, ale gdzie również możemy obserwować inne pojazdy takie jak: tiry, traktory, a teraz nawet ogromne kombajny. Synuś jest fanem wszystkich pojazdów więc dla niego spotkanie jakiegoś z nich to czysta radość.
W naszym domu oprócz tego, że staram się codziennie jechać z Synem ok. 10 km, to zdecydowaliśmy się, że w raz w tygodniu zrobimy sobie rodzinną wycieczkę rowerową. Zazwyczaj pada na niedzielę, bo sobota to w naszym domu dzień pracujący. Koszenie trawy, pielenie rabat, a czasem inne prace domowe.
Niedziela, to dzień relaksu i czas beztroskiego spędzenia go z rodziną więc tylko we 3 wybywamy z domu. W ostatnią niedzielę pobiliśmy swój rekord wycieczkowy i zrobiliśmy prawie 26 km.
Wybraliśmy trasę wzdłuż autostrady A2 i dojechaliśmy do McDonalds. Droga była całkiem niezła, ale mieszana nawierzchnia jednak robi swoje. Pewien odcinek był tak bardzo piaszczysty, że musieliśmy go przejść, bo koła od roweru grzęzły w terenie. Oprócz przyjemnie spędzonego czasu zazwyczaj trafiamy na jakieś perełki na naszej drodze. Tym razem znaleźliśmy ogromne ilości pysznych jeżyn. Konieczne było zakupienie jak największej ilości jedzenia w MDonalds znajdujących się w wszelkich pudełkach, bo koniecznie chcieliśmy urwać choć troszkę do pojedzenia w domu.
Co prawda Kuba najadł się już przy krzakach więc przez resztę dnia, oprócz wieczornego mleka nie tknął nic więcej, ale my chętnie się nimi posililiśmy ;-)
Kolejna wycieczka w niedzielę. Zobaczymy gdzie tym razem zaniesie nas wzrok i co pysznego spotkamy na swojej drodze. Były już czerwone porzeczki, jeżyny, to może teraz spotkamy borówki.