Obiady domowe czy słoiczki?
Na blogach i forach poruszany jest często temat podawania dzieciom gotowych posiłków w słoiczkach. Wiele argumentów i kontrargumentów pada w tego typu dyskusjach. Mamy zwykle się kłócą zamiast wyrażać swoje opinie.
Zdarza się, że niektórym matkom zarzuca się lenistwo i niedbalstwo jeśli chodzi o karmienie swojej pociechy. Zupełnie tego nie rozumiem. Niektóre kobiety zadają pytania, bo chcą się po prostu poradzić w danej kwestii. jak to tak można od razu obrażać kogoś.
Osobiście nie podawałam dziecku słoiczków, bo Syn ich nie lubił. Myślę, że gdyby chętnie je jadł, to kupowałabym je od czasu do czasu. W związku z tym, że zdecydowałam się na wychowywanie dziecka przez rok, zdecydowałam się również na samodzielne przyrządzanie potraw. Lubię gotować, sprawia mi to przyjemność, a dodatkowo moje dziecko było grzeczne więc miałam możliwość i czas, aby to robić.
Nie jestem przeciwna słoikom, ani nie uważam, że mamy karmiące swoje dzieci tego typu posiłkami są złymi mamami. Nie każdy urodził się przecież Wojciechem "Basiurą" Modestem Amaro. Nie każda mama musi umieć i lubić gotować. Niektóre mamy mają przecież inne zajęcia- pracują, mają więcej dzieci. To zrozumiałe, że wtedy podpierają się tym, co jest dostępne w sprzedaży.
Przestawią plusy dań gotowanych samodzielnie i posiłków w słoiczkach.
DANIA DOMOWE:
- znane składniki- oczywiście pod warunkiem, że są z naszej działki. Wiemy, że warzywa i owoce sprzedawane na targach czy te tzw."eko" wcale nieraz takie eko nie są. Często słyszy się jak perfidnie nas oszukują na każdym kroku. Jak jaja bez GMO mają GMO. Jak zdrowe kurczaki z hodowli podwórkowej okazują się ptakami hodowanymi w klatkach i faszerowanymi specyfikami na szybki wzrost.
- tańsze niż słoiki-to prawda. Samemu można ugotować większą ilość i zapasteryzować w małe słoiczki lub zamrozić. Koszt niższy, lecz z pasteryzacja i przygotowaniem więcej pracy. (UWAGA! Słoiki po gerberkach czy innych daniach dla dzieci nie nadają się do ponownej pasteryzacji)
- eksperymentowanie z różnorodnością- w zależności od wieku maluszka możemy pozwolić sobie na łączenie różnych składników, których nie znajdziemy w gotowcach.
- dodawanie ziół- zioła są zdrowe- to chyba największy plus- żadnych kosteczek rosołowych, soli, przyprawy w płynie- wystarczą zioła- znam z doświadczenia
- eliminacja alergenów- Twoje dziecko uczulone jest na marchew? Eliminujesz ją z diety maluszka i tyle- inne składniki podajesz bez zmian.
- łatwe w przygotowaniu- tak naprawdę wystarczy ciepła woda w podgrzewaczu i posiłek gotowy. Najlepiej jednak podgrzać porcję, którą wiemy, że maluch zje. Nie zaleca się podgrzewania ponownie tej samej porcji jedzenia.
- oszczędność czasu- zamiast tracić czas na gotowanie jedzenia w 5 garnkach, spędzasz ten czas z dzieckiem. Idziesz na spacer, bawisz się zabawkami, uczysz nowych rzeczy.
- wszędzie można podać- to prawda, pod warunkiem, że masz możliwość podgrzania. Jeśli obiadek ze słoika jest ciepły, miejsce nie ogranicza się do domu. Możesz to zrobić w samochodzie, na spacerze, na zakupach. Tylko uważaj na plamy- są wstrętne do doprania.
- odpowiednie porcje- porcja "na raz" jest super sprawą. Smyk zjada, Ty wyrzucasz słoik i po kłopocie. W sprzedaży dostępne są przecież małe i duże opakowania, w zależności od wieku niemowlaka.
- różnorodne- duży asortyment smaków. Dania warzywne, z mięsem, owoce.
W sprzedaży jest dość duża oferta gotowych posiłków. Nie tylko różnorodne smaki, ale również kilka firm. Najbardziej popularne są Gerberki, Hipp, Bio, Bobovita, Humana. Słyszałam od innych mam, że polecają również dania kupowane w Rossmannie. Oprócz tego, że mają przystępne ceny, to są również smakowo porównywalne z wiodącymi markami.
Na szczęście etap blendowanych dań mamy już za sobą. Obecnie jemy wszystko prócz ciężkostrawnych potraw i produktów typu grzyby, groch.
Pamiętajcie, że smak dziecka kształtuje się w pierwszym roku życia. My próbowaliśmy dużo smaków i to zaowocowało tym, że nasza pociecha ze smakiem zjada buraczki, mięsa, szpinak, ryby i wiele, wiele innych produktów.