Wyzwanie wiosenne.
Pisałam Wam już o dbaniu o siebie w poprzednim poście odnośnie wiosny. Dzisiaj uaktualnię trochę dane.
Muszę przyznać, że nie sądziłam, że jestem taka zawzięta. Nogi bolą jak szalone, ręce również od chodzenia z kijkami, ale w moim sercu zagościła w końcu radość. Ćwiczymy 5 dni w tygodniu i powoli widzę efekty. Małe, bo małe, ale są! Mąż ostatnio patrząc na mnie po treningu, stwierdził, że widzi błysk w moim oku. To prawda! Mimo, że każdego dnia wracam zmęczona i obolała, to jestem mega szczęśliwa.
Warto mieć kogoś, kto każdego dnia Cię motywuje do działania- dzięki Żaneta- super kompan z Ciebie! Nawet jak mam chwile zwątpienia, to zawsze mnie wesprzesz dobrym słowem!
Ćwiczy nam się wspaniale. Czas mija nam bardzo szybko, a trasa każdego dnia jest ciut dłuższa. Czytając poprzedni post |klik|, widzieliście, że zaczynałyśmy od 2 km dziennie. Dla mnie początki to był istny mordor ;-) Teraz zdarza nam się chodzić nawet po 8 km. Powoli nabieram pewności aby zacząć biegać- myślę, że to już za moment nastąpi. Kondycja wraca!
Staramy się chodzić jedną konkretną trasą sukcesywnie ją wydłużając. Mamy to szczęście, że w naszej miejscowości jest zjazd z autostrady A2 więc jest dużo dróg wewnętrznych i zakamarków, które raczej nie są uczęszczane przez samochody. Możemy więc iść spokojnie obok siebie, gadając głośno- nikt nas wtedy nie podsłuchuje. Jedyny minus to, że czasem jakiś pies do pasa wyskoczy do nas i mamy trochę stracha. Na szczęście waleczne kijki od nording walking ratują nam dupę! ;-)
Mamy też chęć wsiąść na rower, ale o godzinie 18 jest już szaro i niezbyt bezpiecznie na drogach więc czekamy na dłuższe popołudnia. Na chwilę obecną jestem 2,5 kg na minusie, ale wolę zrzucać wagę powoli na zawsze niż po krótkim czasie mieć efekt jo-jo- tak, jak było do tej pory. Niebawem znów podzielę się z Wami efektami.
Jeśli ktoś jest ciekawy jak wyglądają nasze trasy, to zapraszam na mój profil na Endomondo -> |klik|
TRENING CZYNI MISTRZA!