Miłość idealna...
Od czasu, kiedy przyszło na świat nasze dziecko, czyli od 16 miesięcy nie spędzaliśmy czasu sami. Chyba każde małżeństwo posiadające dzieci chce czasem mieć "wolne" od maluchów. Oprócz tego, że jesteśmy rodzicami, to jesteśmy też przecież małżeństwem.
Nie ma co się oszukiwać, ale po przyjściu na świat pociechy, życie małżeńskie odchodzi trochę na bok. Potrzeby naszego maleństwa są dla rodziców priorytetem. Dom i rodzina to niezła harówka, choć nie ukrywam, że bardzo przyjemna (przynajmniej dla mnie).
Jak najbardziej mamy możliwość podrzucenia Kuby do jednych czy drugich dziadków nawet na cały dzień i całą noc, ale wiecie co? Jest w nas taka blokada, która nie pozwala nam tego zrobić. Wszędzie gdzie jedziemy, czy to zakupy, czy po prostu zwykły wypad do galerii handlowej, zabieramy naszego Smyka. Lubimy z nim spędzać czas, bo nigdy nie ma histerii ani biegania bez sensu. Kuba siedzi w wózku i chętnie ogląda wszystko, co dzieje się dookoła niego. Kolorowe witryny z zabawkami i manekinami dzieci przyciągają Jego uwagę, co powoduje na jego buzi niezłego banana ;-)
Co prawda wieczór we dwoje zaczyna się każdego dnia po 20, kiedy to Kuba smacznie śpi, ale to nie jest to samo. Tu chodzi również o odpoczynek psychiczny, aby nie myśleć o tym, że dziecko może się obudzić, albo że trzeba coś zrobić do jedzenia.
Za czasów kiedy byliśmy parą albo nawet młodym bezdzietnym małżeństwem przychodziły czasem takie niespodziewane wypady. Potrafiliśmy zebrać się w ciągu 20 minut po godzinie 21 i pokonać trasę 50 km w jedną stronę do Łodzi, aby obejrzeć w kinie film. Fajne to były czasy. Nic nas nie ograniczało, ale czy byliśmy do końca szczęśliwi? Brakowało nam maluszka, którego będziemy tulić, kochać i całować. Chcieliśmy mieć dziecko, bo czuliśmy, że przyszedł już ten moment.
Mimo, tego wszystkiego staramy się okazywać sobie uczucia na każdym kroku. Nawet podczas oglądania TV. Codzienne pocałunki i pieszczotliwe zwroty do drugiej osoby są na porządku dziennym.
Nigdy nie pozwolę, aby nasze małżeństwo zostało zachwiane przez rutynę i codzienne obowiązki. Małżeństwo trzeba pielęgnować cały czas.
W tych czasach nawet mały kryzys potrafi doprowadzić do rozwodu. Dlaczego się tak dzieje? Dlatego, że ludzie szybko się poddają. Nie chcą walczyć o siebie. Przecież tak łatwo jest się rozwieść i zacząć nowe życie. Na chwilę obecną zauważalne jest, że ludzi bardziej scala kredyt hipoteczny niż miłość małżeńska. A może czasem lepiej nie brać ślubu i się nie rozwodzić? Niektórzy twierdzą, że po ślubie ludzie czują się na tyle bezpieczni, że nie muszą się starać.
W naszym domu w pewnym momencie również przechodziliśmy kryzys. Każda rozmowa kończyła się sprzeczką. Przytłoczyły nas trochę problemy, które zaczynały się nawarstwiać.
Obiecaliśmy sobie wtedy, że nigdy się poddamy. Będziemy walczyć do ostatniego oddechu o naszą miłość i naszą Rodzinę. Każdego wieczoru staramy się rozmawiać i wyjaśniać nerwowe sytuacje. NIGDY nie zasypiamy w złości.
Oczywiście w takich sytuacjach wszystko jest zależne od obu stron, bo jedna osoba nie uratuje związku, ale przynajmniej warto spróbować. Przecież nie istnieje miłość idealna (chyba, że do dziecka)! Szkoda tylko, że wiele ludzi nie potrafi się do tego przyznać.